Jak Niemożliwe, staje się Możliwe.

Posts tagged ‘Dzieciaki’

Mali mieszkańcy.

Podczas wizyty w Błękitnym Domku, udało mi się zdobyć od Mum odrobinę materiałów i informacji o dzieciach! Jakiś czas temu, jeden z wolontariuszy przygotował dla CDO tabliczki z informacjami o dzieciakach. W poniższej galerii znajdziecie tylko 28 małych mieszkańców, siedmioro dzieci mieszka w domu dopiero od kilku tygodni. Znajdziecie tu takie informacje jak data urodzin, członkowie rodziny, rodzeństwo w domku i marzenia dzieciaków na przyszłość.  No i to, co lubią najbardziej!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Błękitny Domek – Raport

Wybaczcie zwłokę, nareszcie upalne życie w Kuala Lumpur odrobinę zwolniło tempa. Pada dziś, czas więc pisać…

To był niesamowity tydzień. Od rana w niedzielę, czułam napięcie, czy mnie będą pamiętać, czy się nie zmieniły. Szybko, zniknęły wszelkie wątpliwości, już w bramie otoczyła nas gromadka dzieciaków. Łzy napłynęły mi do oczu, przy pierwszym „Hello Tyskaaaaa!”.

Niedziela upłynęła nam na zabawie, rozmowach, uściskach no i poznaniu nowych mieszkańców. Dzieci oprowadziły nas po domu, dużo się zmieniło w ciągu roku od mojej ostatniej wizyty. Nowe daszki nad szkołą, jadalnia, zagajnik dla świń. Ale nic nie mogło się równać nowej, dużej działce, i budowie nowego większego domu. Tutaj, należy się małe sprostowanie. Podczas wymiany maili z Mom, nastąpiło małe nieporozumienie wynikające z niedoskonałości angielskiego. Napisała „We have to build the new house before rain season” co ja zrozumiałam jako „Musimy zbudować (od początku) dom przed porą deszczową” a ona miała na myśli „Musimy dokończyć dom przed porą deszczową”.  Za nieporozumienie przepraszam, wprowadziłam Was w błąd, aczkolwiek stało się to nieumyślnie. Na szczęście, udało się znaleźć, nawet lepszy niż domek, sposób, by przekazać zebrane pieniądze. Ale o tym za chwilę.

I tak, okazało się, budowa nowego domku rozpoczęła się już jakiś czas wcześniej. Konstrukcja, dach i podłogi były już gotowe. Dwóch stolarzy wątpliwego doświadczenia, pracowało nad ścianami, oknami i drzwiami oraz wykończeniem pomieszczenia dla rodziców. W prowizorycznej stolarni, docinali deski, które jak się dwa dni później okazało, kosztują majątek.

We wtorek, ku zdenerwowaniu Foresta, okazało się że deski 3 kategorii, które w tartaku chcieli nam sprzedać, okazały się najlepszym dostępnym drewnem w okolicy.  Źle przechowywane, źle cięte, słabej jakości – w dodatku drogie. Cała ta sprawa okazała się częścią jednego wielkiego „drzewnego” dramatu w Kambodży, na którego nie mieliśmy wpływu, więc z bólem w sercu, zapłaciliśmy za niezbędną ilość i rozpoczęliśmy budowę. Czego?

Kuchnia! Czy to nie wspaniały pomysł?! Na domek, zrzucało się wielu ludzi z różnych krajów, a kuchnia z jadalnią, będą tylko od nas, Polaków. Kto jak kto, ale lubimy dobrze zjeść, prawda? Więc, kuchnię i jadalnię, buduje się poza „murami” domku sypialnego. Są to osobne pomieszczenia, budowane na poziomie gruntu (domek jest na 2,5m podwyższeniu). „Nasza”  kuchnia, będzie miała 2 ściany i zadaszenie, będzie otwarta w kierunku domku, tworząc w środku coś na kształt dziedzińca. Wszystko, stoi na metrowym usypie, wyznaczonym na podstawie zeszłorocznej linii wysokości wody powodziowej (którą widać wyraźnie na każdym murze w mieście).

W środę, drewno na stoły i blat kuchenny, zdobyliśmy z wycinki w pasie wału przeciw-powodziowego, który rząd wreszcie postanowił umocnić i oczyścić. Kilka godzin negocjacji, dużo dźwigania i udało się zdobyć wspaniałe kawałki idealne na stoły. No i zaoszczędzone 200$, można wydać na wyposażenie. W związku z tym, że tu wciąż gotuje się na węglu, ustawiając garnki na glinianych „wiadrach” w żarem, najbezpieczniej jest mieć „kuchenkę” na ziemi.

Kilka dni, zajęło nam „badanie” „sztuki” budowlanej i „myśli” inżynierskiej, gdyż wiele rozwiązań było bardzo „innowacyjne”. Utrudniona komunikacja ze stolarzami nie przyspieszała prac, ostatecznie udało się wprowadzić kilka niezbędnych poprawek, jak podparcie stropu i wzmocnienie podłogi w domku. Uszczelnienie ścian, miejsca na okna i drzwi, posadzka i pomieszczenia na parterze i lokalizacja łazienek – wiele spraw należało przedyskutować. Na szczęście, udało się sprawy doprowadzić „poprawnie” do końca.

W piątek, w związku z tym, że deszcze odrobinę opóźniły budowę, zdążyliśmy tylko przygotować teren pod „naszą” kuchnię i jadalnię. W przyszłym tygodniu, powinnam dostać raport od Mom, wtedy uaktualnię wieści o postępie prac.

Sobota, upłynęła nam na zabawie, odrabianiu lekcji, angielskim, grach i śpiewaniu. No i zdjęciach. I przytulaniu. I pytaniach „When you will be back, Tyska?!” „When you return Peter?!” Padła więc kolejna obietnica, za rok! I już mam pomysł na przyszłoroczną akcję – zbudujemy dzieciakom szkołę!! Miejsce, gdzie na spokojnie będą mogły się uczyć matematyki, języka Khmerów i angielskiego od wolontariuszy.  Może Ty przyjedziesz tu z nami ??

By (już drugi) raport z akcji Błękitny Domek był kompletny, poniżej znajduję się lista zakupów. I tak, za uzbierane 1100 US$ kupiliśmy:

  • 2,5 m³ drewna na budowę kuchni i jadalni (deski, słupki i kantówki)
  • Transport drewna z tartaku na teren budowy    =>600US$
  • 250 kg ryżu
  • 5 kg mięsa wieprzowego
  • 15 litrów oleju palmowego do smażenia
  • 10 kg cukru
  • 10 kg soli
  • 5 kg czosnku
  • 18 butelek sosu chilli
  • 12 butelek sosu sojowego
  • 5 kg mąki ryżowej
  • 10 kg makaronu
  • 8l sosu pomidorowego
  • 2l sosu rybnego
  • 40 kartoników mleczka sojowego (czekoladowego)
  • 50 puszek soku jabłkowego (w ramach polskich rarytasów)
  • 4 ciasta bananowe
  • Transport – Tuk-Tuk     => 250US$
  • 2 miesięczny zapas szamponu
  • 10 kg proszku do prania
  • 1kg wybielacza
  • 5l płynu do mycia naczyń
  • Tasak
  • Łyżki
  • Pałeczki do jedzenia     => 150US$

Ostatnie 100US$ postanowiliśmy przeznaczyć na małe przyjęcie, przy okazji urodzin Sophy i ostatniego wspólnego wieczoru. Podczas gwarnej dyskusji, zostało postanowione (nasza propozycja „wycieczki” na basen, została odrzucona, na poczet wyżerki i otwartej przestrzeni) , że jedziemy na piknik za miasto. I tak pieniądze poszły na:

  • Transport (ciężarówka, na której pace przejechaliśmy radośnie przez miasto)
  • 10 grillowanych kurczaków
  • Napoje
  • Prezent dla Sophy (różowe sandałki na koturnie, z kwiatkiem, wedle wyboru)

Zdjęcia, już wkrótce!

Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powodzenia akcji!

 

 

Możliwe.

Od tygodnia nie umiem znaleźć słów, by opisać emocje towarzyszące mi w Siem Reap. Tuż przed wylotem, bardzo podekscytowana, planowałam każdy szczegół akcji, to jak się ubrać, żeby niczego nie zapomnieć. Dawno nie czułam tylu emocji przed wejściem do samolotu. „To przecież nieprawdopodobne, że wracam. Wracam tam tak szybko, kiedy rok temu, mimo obietnicy, tak naprawdę miałam tylko nadzieję, że się uda”

Mimo, iż powroty nie leżą w mojej naturze, wspaniale było orientować się na lotnisku, w mieście, w strefie Angkor. O ile łatwiejsze są wakacje, kiedy już wiesz dokąd idziesz. Łatwiej wtedy zejść ze szlaku. Jego towarzystwo też dodało odwagi, podróżowanie we dwoje, poszerza horyzont, kiedy nie muszę być czujna, uważna i zapobiegawcza.

Dziś, 6 dni od powrotu, wciąż czuję te uściski, słyszę wesołe głosy i zapach spalonej słońcem pomarańczowej ziemi. Czuję, ich radość, wiarę i miłość. Wiatr w żaglach – wszystko jest możliwe…

48 godzin!

Ze łzami w oczach i uśmiechem na twarzy melduję:
3900zł (ponad 1000US$) na koncie, już 50 osób które przyłączyły się do akcji!

Dostałam dziś maila od dzieciaków, nie mogły uwierzyć, że przyjeżdżam. Przecież obiecałam im rok temu, że wrócę. A obietnic dotrzymuję. Zaraz po wylądowaniu, biegniemy do Domku, przywitać się, poznać nowe dzieci, no i oczarować Foresta. Dzieciaki już się szykują na mecz i wyścigi z nowym starszym bratem. Mnie czeka zadanie wybadania potrzeb, oceny surowym okiem kosztów i wydatków. W poniedziałek, wypatrujcie na blogu wieści.

Dotarły do mnie przelewy z Niemiec, Włoch, Portugalii, Wielkiej Brytanii i Australii. Przelewy od przyjaciół, rodziny i nieznajomych, którzy od dziś są częścią mojego małego świata – dziękuję!! Dziękuję prywatnym  firmom, które mimo kryzysu, przyłączyły się do akcji.

Jeszcze 2 dni do zakończenia akcji Błękitny Domek!! Czekamy na Twoją pomoc!!

Kurczaki czekają aż nadasz im imiona, cegły aż wybudujemy z nich wypasioną chatę, a mundurki aż trafią z dzieciakami do szkoły! (bzdury już gadam, to od tej radości…. :P)

5 dni!

Kochani!!! Zostało niecałe 5 dni do zakończenia akcji! Z dzisiejszymi wpływami, na koncie mam 2730zł – to naprawdę dużo!! Jeszcze troszeczkę i przekroczymy 3000zł – twój wpływ może dużo zmienić!!!! około 40 osób przyłączyło się do akcji, to dwa razy więcej niż w zeszłym roku!! Jesteście niesamowici!!

Tymczasem w Siem Reap już zaczęły padać deszcze, musimy się spieszyć! 23.06 kończy się umowa z dzierżawcą Błękitnego Domku, dzieciaki będą musiały się przenieść. Nasz tydzień w Kambodży zapowiada się bardzo pracowicie!! Wasza pomoc z pewnością przyspieszy proces!!!

Przypominam, na wpłaty czekam do piątku, najpóźniej do soboty rano! W poniedziałek wszystkie przelewy powinnam mieć zaksięgowane na koncie! I ruszamy z Akcją!!!!

Z upalnego, jak zwykle, Kuala Lumpur – pozdrawia – Tyśka :)